30 maja 2017

05. Krop­la drąży skałę

- W końcu się obudziłaś.

Aurea jęknęła przeciągle, przewracając z boku na plecy i przecierając ze znużeniem powieki. Gdy w końcu otworzyła oczy zobaczyła nad sobą sufit, zdecydowanie wyższy niż ten na Charonie. Czuła nieprzyjemny ból, gdy oparła się łokciami i rozejrzała wokół. Tavia siedziała przy toaletce, kończąc pleść warkocza i upinając go na boku.

- Czy my spałyśmy… tutaj? – uniosła brwi, bo ostatnim co pamiętała to ich wspólny płacz oraz kulenie obok siebie na podłodze. Wciąż leżała na miękkim dywanie, który widocznie posłużył im tej nocy jako łóżko. Tavia zarumieniła się siarczyście, przytakując oraz przyglądając uważnie swoim dłoniom.

- Wybacz, Aureo. Zapewne marzył ci się przyjemny sen na miękkim łóżku, a przeze mnie… skończyłaś na podłodze. – zmarszczyła brwi kończąc zdanie i cicho wzdychając. – Chociaż na śniadanie się nie spóźnimy.

- Śniadanie. – wypowiadając już to słowo usłyszała głośny odezw jej brzucha, który upominał się o posiłek. Poderwała się do góry, zrzucając szlafrok i podchodząc do szafy, w której zapewne schowano dla niej ubrania. – Nie martw się, Tavio, spałam w gorszych miejscach niż ciepły pokój i podłoga.

- To doprawdy niepokojące, że musiałaś się borykać z takimi… epizodami. – mruknęła, zerkając przez ramię i robiąc wielkie oczy. – Aureo, to nie…

Jednak nim skończyła mówić ta zdążyła otworzyć szafę. Zamarła zaskoczona, gdy zamiast sukienek podobnych do tych siostrzanych znalazła i owszem suknie, ale o wiele mniejsze. Wyciągnęła jedną z kreacji, która pasowałaby do niej jako dziecka, ale nie teraz. Dopiero po chwili zrozumiała, że to prawdopodobnie naprawdę były jej ubrania. Nikt się nie pomylił, tylko to ona nie zdążyła na czas by je włożyć. Przejechała palcem po długim rękawie, który był przyjemny w dotyku nim uniosła wzrok na nagle cichą siostrę. Tavia wpatrywała się w zawartość garderoby z dziwną miną, która mówiła sama za siebie. Te rzeczy były na pewno jej.

- Lubiłam niebieski. – szepnęła, odkładając błękitną sukienkę do środka, gdzie większość z ubrań miała taki właśnie kolor. Uśmiechnęła się z trudem, zamykając w końcu drzwiczki i opierając o nie ramieniem. – Wciąż go lubię.

- A ja? – zapytała Tavia, ale machnęła ręką nim w ogóle Aurea zdążyła się odezwać. – Chodź, Aureo, u mnie coś znajdziemy.

Dziewczyna przyglądała się drzwiom przez które przeszła właśnie jej siostra, czując żal, że nie do końca jeszcze potrafiła ją rozgryźć. Kiedyś czytały sobie niemalże w myślach, a teraz raniła ją słowami nie zdając sobie z tego nawet sprawy.

- Aureo!

Westchnęła, wychodząc do saloniku, a potem na korytarz, gdzie niecierpliwie wypatrywała ją Tavia. Przeszły obok jednych drzwi, a komnaty jej siostry były bliżej niż się spodziewała. Pierwsze pomieszczenie było równie duże co jej, podobnie umeblowane, ale ciut żywsze. Na jednym z foteli leżał gruby sweter, a w kącie para pantofli. Na stoliczku natomiast do połowy przeczytana książka oraz filiżanka z zimną już herbatą.

- Panienko?

W drzwiach pojawiły się dwie dziewczęta, inne niż wieczorem. Jedna miała kasztanowe loczki, okalające okrągłą buzię z zarumienionymi policzkami. Druga była wyższa od koleżanki o jasnych jak zboże włosach, spiętych w solidnego koka. Obie miały na sobie identyczne stroje składające się z szarych spódnic, ciemniejszej góry oraz ładnych fartuszków.

- Aureo, poznaj moje dwie dwórki. Iris oraz Pamelę, które od wielu lat mi pomagają. – Tavia wystawiła głowę z sypialni, uśmiechając do zdezorientowanych dziewczyn. – A to moja siostra bliźniaczka Aurea.

- Jesteście bardzo podobne. – szepnęła niższa, czyli Iris, spuszczając wzrok i znów mierząc z zafascynowaniem sylwetki sióstr.

- To właśnie między innymi oznacza posiadanie bliźniaczki. – zauważyła z rozbawieniem Tav, śmiejąc radośnie i machając na nie by weszły za nią. Aurea pospiesznie wypełniła polecenie, ignorując palące spojrzenia, wbijane w jej plecy. Spodziewała się, że jej powrót będzie sensacją. Pomijając fakt, że jej ojcem jest hrabia, ją wychowali piraci oraz ma siostrę bliźniaczkę, to było całkiem spokojnie. Dwie służące mało się odzywały, co niezmiernie bawiło jej siostrę, która twierdziła, że najczęściej Iris nadawała jak katarynka, a Pamela znała najświeższe ploteczki. Teraz jednak milczały, ostrożnie pomagając im założyć suknie Tavii. Aurea znów czuła się niezręcznie, rozbierając przed towarzyszkami, które wyczuwając jej dyskomfort pospiesznie narzuciły na nią halkę. Później było łatwiej, gdy nakładały na nią dość prostą sukienkę o barwie wzburzonego morza. Wsunęła dłonie w długie rękawy, wyszywane koronką oraz kończące przy nadgarstkach. Materiał w talii był luźniejszy i nie przylegał do jej brzucha, przez co, tkanina lekko się marszczuła. Dekolt był delikatny, ozdobiony doszytymi kwiatami różyczek. Od bioder po stopy niebieska sukienka opadała luźno, szeleszcząc przy najmniejszym kroku. Usiadła kolejny raz przy toaletce, kiedy Pamela chwyciła za szczotkę i rozpoczęła uplatanie jakiegoś koka.

- Ma, panienka, ładne włosy. – stwierdziła cicho, uśmiechając leciutko, gdy ich spojrzenia spotkały się w lustrze. Aurea poczuła ciepło w piersiach na te słowa, bo właśnie porównywała swój wygląd do Tavii. Czy tak by wyglądała, gdyby ponad dekadę temu nie wypadła? Miałaby lśniące pukle, mleczną cerę oraz niewinną urodę? Bez najmniejszej skazy jak siostra? Znów skierowała wzrok na bliźniaczkę, która poprawiała rękawki swojej sukienki. Ona wybrała dla siebie zieloną o podobnym do jej kroju, ale z naszytym dodatkowym materiałem na dole spódnicy. Włosy pozostały upięte w warkocza, a jej duże oczy błyszczały, gdy cicho rozmawiała z Iris. Na pierwszy rzut oka owszem niczym się nie różniły. Jednak Aurea była szczuplejsza, niezdrowo patrząc na pełniejszą sylwetkę siostry, a jej włosy wysuszone od słońca, soli i wody. Miała również ciemniejszą twarz, często wystawianą do słońca oraz krzywo ścięte, czarne włosy.

- Sama je ścinałaś? – niemalże czytając w jej myślach, Tavia stanęła obok i chwyciła jedno z krótszych pasemek. – Wyglądają jakby ktoś był pijany, gdy postanowił ci obciąć włosy.

- Luke nigdy nie miał zbyt dużego talentu. – mruknęła z uśmiechem, wiedząc, że bliźniaczka po prostu się z nią droczy. Przewróciła oczami, widząc jej minę, gdy szykowała kolejny uszczypliwy komentarz. Znów miała wrażenie, że kiedyś przeprowadzały podobną rozmowę. Może często sobie dogryzały, gdy były młodsze? Jednego była pewna. Tavia wciąż była jej bliska. Nawet po wielu latach ciszy między nimi, szybko uczyła się odczytywać jej gesty, uczucia oraz słowa na swój własny sposób. Może to bliźniacza magia?

- Później to naprawimy. – Tavia odebrała szczotkę Pameli, samej wybierając kosmyki i upinając je tak by ukryć różną długość włosów. W końcu chaos na jej głowie zniknął, a ona z lekkim zdumieniem przyglądała ładnie upiętym włosom.

Kiedy wyszły na korytarz stres na myśl o spotkaniu rodziców powrócił. Ojca. W końcu jak wyjawiła w nocy Tavia jej matka umarła jakiś czas temu. Teraz miały macochę oraz młodszego brata, jednak na pytanie o ich relację siostra jedynie wzruszyła ramionami. Jadalnia, do której się kierowały, mieściła się na dolnym piętrze między największym salonem, a inną bawialnią. Pierwszą rzeczą jaką zauważyła była lśniąca, marmurowa podłoga. Pomieszczenie było prostokątne, duże, ale nie aż tak jak sobie wyobrażała. Na środku ustawiono duży, drewniany stół, przykryty obrusem oraz naszykowanym już jedzeniem. Trzy spore okna oświetlały w przyjemny sposób pokój, a jasne ściany dodawały jeszcze więcej ciepła.

- W samą porę, moje miłe. – hrabia podniósł się z krzesła u szczytu stołu, posyłając im wesoły uśmiech i spoglądając to na jedną to na drugą. – Proszę, dołączcie.

Aurea posłusznie podeszła za siostrą, która zatrzymała się po prawej stronie ojca. Jej miejsce było tuż obok, więc bez wahania usiadła na miękkim krześle. Uniosła wzrok napotykając brązowe, ciekawskie oczy oraz szeroki uśmiech na małej buzi chłopca. Miał, jak one, czarne włosy ojca oraz jego lekko zgarbiony nos. Jednak usta były pełniejsze, różowe oraz wygięte w dziecięcym, radosnym uśmiechu. Charles.

Teraz zerknęła na kobietę, zajmującą lewą stronę ich ojca. Lady Ariana również na nią spojrzała z nieśmiałym uśmiechem na pięknej twarzy. Miała smukłą twarz z dość płaskim nosem, ale pełnymi ustami oraz sarnimi oczami. Ciemnoblond pukle sięgały jej do pasa, teraz z wplecionymi w nie kwiatkami. Wyglądała zdrowo, rześko oraz ślicznie, niczym syrena z pirackich bajek.

- Witaj, Ailin. – głos również był melodyjny, pasujący do sympatycznej aury jaką wytwarzała wokół siebie.

- Aureo. – poprawiła macochę Tavia, rzucając ojcu spojrzenie pełne nagany. Hrabia nie przejął się tym zbytnio, unosząc puchar z ciepłym naparem i upijając łyka.

- Wyspałaś się, moja droga? – zapytał ją, ignorując kolejne prychnięcie bliżej siedzącej córki.

- Tak. Ta noc była… oczyszczająca. – przytaknęła, marszcząc lekko brwi, gdy dostrzegła, że nie ma więcej nakryć. – A gdzie podział się Lord George?

- Niestety, nie dałem rady namówić go na śniadanie. Opuścił nas o świcie. – wyjaśnił jej ojciec, wskazując służbie by podeszła. Aurea wyprostowała się, kiedy wokół nich zaczęli krzątać się ludzie podsuwając tace z jedzeniem i nakładając na porcelanowe talerze różne dania. Spuściła wzrok na swoje dłonie, skubiąc rąbek obrusu by zignorować spojrzenia pełne ciekawości. Czuła się skrępowana, chociaż od małego wzbudzała duże zainteresowanie. Co innego jednak wśród piratów, starych kamratów ojca oraz jej przyjaciół, gdzie nauczyła się to ignorować, a czasem nawet wykorzystywać. Tutaj nie była na swoim terytorium wśród ludzi, których nawyków oraz zachowania nie znała.

- Jadłaś kiedyś chleb? – uniosła zaskoczona wzrok, gdy siedzący naprzeciwko jej chłopczyk zapytał ze szczerością.

- Charles. – warknęła jego matka, a hrabia zakrztusił się napojem. Tavia natomiast przewróciła oczami, unosząc dłoń do ust by ukryć uśmiech.

- Nic się nie stało. – zapewniła, chcąc oszczędzić chłopcu nieprzyjemnej kary za złe wychowanie. Uniosła brew, gryząc kawałek trzymanej bułki i wzdychając. – Jadłam, ale nigdy tak pysznego.

- Nasza Maggie robi najlepszy chleb w całej Anglii. – ogłosił z zadowoleniem chłopczyk, samemu przeżuwając spory kawałek i potakując. – A jadłaś ziemniaki?

- Kiedyś nie zostało nam nic innego przez dobry miesiąc. I dzień w dzień jedliśmy ziemniaki. – parsknęła, krzywiąc oraz kręcąc głową. – Nigdy więcej.

- Ja też nie lubię ziemniaków! – krzyknął z podekscytowaniem, a jego oczy błysnęły radością, że coś ich łączy. Aurea zerknęła niepewnie na ojca, który zmrużył powieki z politowaniem. Lady, jego żona, westchnęła z rozbawieniem, a jedynie Tavia wydawała się tym szczerze zainteresowana.

- Od kiedy, Charlie, jeśli można wiedzieć? Przed wczoraj brałeś dwie dokładki. – wypomniała mu siostra, ale chłopczyk nie przejął się tym zbytnio. – Opowiesz nam jakąś anegdotkę, Aureo?

- Z mojego pirackiego życia? – uniosła kąciki ust na żywe potakiwanie brata, o którego istnieniu nie miała pojęcia przez te lata. Domyślała się, że dziecko na pewno liczyło na pirackie walki, odważne wyczyny oraz łajdackie rabunki. Z racji jednak, że przy stole siedział również jej ojciec i macocha powstrzymała się od licznych opowiastek o jej zbójnickim życiu.

- Aureo, proszę. – powtórzył błagalnie, opierając brodę na dłoni i uśmiechając. Zrobiło jej się miło, że tak, jak Tavia, bez przeszkód zaczął używać tej wersji jej imienia. Czuła się niezręcznie, gdy padało „Ailin”.

- Nie zadręczaj siostry, Charlesie. – hrabia uniósł dłoń, gdy syn zaczął protestować, ucinając tym samym dyskusje. – Dzisiaj przyjedzie do Lilacs Manor dwóch lekarzy by cię zbadać, Aureo.

- Nie jestem chora. – odłożyła sztućce, sięgając po filiżankę, z której unosił się słodkawy zapach herbaty. Hrabia zagryzł usta, zerkając na żonę, a potem znów na nią z niespokojnym uśmiechem.

- Byłaś długo przetrzymywana w bardzo złych warunkach, Ailin. Chciałbym się upewnić, że nic ci nie dolega. – przerwał, gdy w końcu nie wytrzymała i podniosła gwałtownie. Zacisnęła dłonie w pięści, mrużąc gniewnie powieki i wbijając niezadowolony wzrok w mężczyznę. – Ailin, proszę, uspokój się.

- Mam na imię Aurea! – krzyknęła, uderzając pięścią w stół i starając uspokoić coraz bardziej rosnącą wściekłość. – Aurea. Nie Ailin. Ailin utonęła! – obróciła się na pięcie, kierując do drzwi i jeszcze raz obracając by z żalem przyjrzeć siedzącej przy stole czwórce. – I nie przytrzymywali mnie tam jak jakieś zwierzę. Uratowali mnie.


Po czym wyszła. 

9 maja 2017

04. Na­wet two­je naj­lep­sze wspom­nienia z cza­sem zblakną jak atrament

- Ailin?

Zmrużyła powieki, gdy mocniejszy powiew wiatru wyrwał z rąk dziewczynki pluszowego królika. Bez wahania wybiegła za drzwi, wyciągając ręce i w ostatniej chwili łapiąc królika za ucho. Przycisnęła przyjemny materiał do siebie, obracając z zadowoleniem oraz uśmiechając do swojego niemalże odbicia. Jednak zamiast uśmiechu i radości dostrzegła w identycznych do jej oczu przerażenie i łzy. Poślizgnęła się nieudolnie, gdy mocniejsza fala rozbiła się o pokład, ale nie upadła. Zrobiła niepewne kroki do dziewczynki, chcąc również złapać swój kapelusz, jednak statek niespodziewanie obrócił się, a ona cofając nadepnęła na rąbek swojej sukienki. Królik wyleciał z jej dłoni, przelatując nad głową i uderzając o podłogę niedaleko wyjścia. Usłyszała wrzask, a potem głośny huk, gdy z niesamowitą siła woda uderzyła w jej ramię i przerzuciła przez burtę.

- Tav! – pisnęła, ale woda od razu zaatakowała jej buzię, więc jęcząc starała się wstrzymać oddech. Nie była już pewna, gdzie jest statek, gdzie powietrze, a gdzie głębina. Unosiła się w ciemnościach, słysząc krzyki ludzi, wołających coraz ciszej jej imię. Z każdej strony otaczała ją woda. Wyciągnęła przed siebie dłonie, jednak zabrakło sił w wiotkich ramionach by zdołała wypłynąć.

Słyszała wrzaski, a jednocześnie świat umilkł. Zamknęła powieki, gdy woda w bolesny sposób przedarła się do jej płuc.

A ostatnią myślą było pytanie czy Tavia zdążyła złapać królika.





- Ailin?

- Tavia. – szepnęła, mrugając, gdy nagłe wspomnienie opuściło jej umysł. Zdumiona wpatrywała się w dziewczynę, która była do niej bardzo podobna. Ta sama twarz w kształcie serca, wysokie policzki, zadarty nos, szpiczasta broda oraz pełne usta. Najbardziej zaskakujące były jednak szafirowe oczy. Jej oczy. Jej twarz. Mimo tylu podobieństw od razu zauważyła, że ciemnowłosa miała pełniejsze kształty, jaśniejszą skórę oraz bardziej lśniące włosy. Ubrana w białą, zwiewną piżamę sięgającą kostek oraz w narzucony na ramiona szlafrok, wyglądała niewinnie oraz dość dziecięco. Nagie stopy przysunęły się bliżej niej, gdy równie oceniająco na nią zerkała.

- Usłyszałam tatę. Nigdy tu nikogo nie przyprowadził, więc… myślałam, że… - Tavia zmarszczyła brwi, a w sposób jaki to zrobiła od razu przypomniał Aurei jej identyczną reakcję na inne rzeczy. – Bałam się, że chciał coś… zniszczyć.

- Zniszczyć. – powtórzyła cicho, unosząc ciekawie brwi i prychając, gdy Tav zrobiła to samo. – Nie wiedziałam, że tu przyjdziesz. Jesteś. Będziesz.

- Sophie nalała wodę. – powiedziała nagle dziewczyna, gdy cisza między nimi niezręcznie się przedłużyła. Skinęła głową, nie chcąc pytać kim jest u diabła Sophie, i pozwalając włosom zasłonić jej twarz. – Chodź, Ailin.

- Aurea. – poprawiła ją od razu, a na zaskoczone spojrzenie wzruszyła ramionami. – Jestem Aurea.

- Och, w porządku. – zaskoczył ją uśmiech ciemnowłosej, która poprowadziła ją do łazienki. Czekały tam na nie dwie młode dziewczyny, które od razu spojrzały na nią ciekawie. Ukłoniły się, spuszczając wzrok i układając dłonie na identycznych, czarnych strojach pokojówek.
Nie zdążyła się rozejrzeć, więc jedynie zauważyła ogromną wannę, zapełnioną wodą oraz unoszącą się parę świadczącą o wysokiej temperaturze wody. Drgnęła, gdy dłonie jednej ze służek chwyciły za sznureczki jej sukni i na ten gest rudowłosa dziewczyna cofnęła się od razu.

- Ja… - zagryzła wargę, zauważając trzy pary oczu w nią wpatrzone, więc westchnęła kolejny raz ze zmęczeniem. – Wyjdziecie?

- Oczywiście, że nie. – parsknęła Tavia, opierając dłonie na biodrach i uśmiechając uspakajająco. – Pomożemy ci. Wiem, że dla ciebie to dziwne, ale tak ma być. Nie wstydź się, siostrzyczko, nie masz nic czego my byśmy nie miały.

- Ale…

- Wyjdźcie. – Tavia machnęła dłonią na dwie służące, które od razu umknęły. Zostały w łaźni we dwie i nie czekając dłużej ciemnowłosa sięgnęła po jej ręce by odsunąć od sznureczków. Aurea stała sztywno, pozwalając siostrze wyplątać ją z ubrania, a potem nie czekając na zgodę wsunęła się do balii. Jej ciało zadrżało z rozkoszy na tak gorącą temperaturę, z którą miała rzadko do czynienia.

- Bogini. – wymruczała z zadowoleniem, uśmiechając i zerkając na siostrę. Tavia przysiadła na krawędzi, wyciągając ręce po słoiki i wsypując ich zawartość do wody. Od razu mogła poczuć słodki zapach miodu, róży oraz nieznanych jej woni.

- Moje ulubione połączenie. – wyjaśniła na jej pytające spojrzenie, a potem podwinęła rękawy oraz zaklaskała z entuzjazmem. – Chodź, pomogę ci z włosami.

Aurea bez słowa protestu wypełniła polecenie. Przymknęła powieki, gdy siostra polała jej czymś ciemne pukle, a potem zaczęła je myć. Nie mogła zrozumieć jak to się stało, że przez te dziesięć minut poczuła na nowo tę dawną więź z dziewczyną. Jakby jej głos wybudził jakąś część wspomnień. Oraz uczucia. Emocje, które zapomniała, emocje, które zawsze stawały się żywsze przy siostrze. Co było bardziej zdumiewające, o to ona, niezbyt ufna, niezbyt miła, niezbyt grzeczna Aurea, siedzi w gorącej wodzie i pozwala ciemnowłosej nieznajomej wydawać sobie polecenia. Co więcej, ta nieznajoma, to jak najbardziej znajoma w specyficzny sposób osoba. Jak mogła ją zapomnieć?

Myślała, że nie poczuje się w tym domu bezpiecznie. Jednak wystarczyła Tavia by poczuła jakieś połączenie z rodziną. Nie czuła się onieśmielona obecnością siostry, nie czuła strachu namyśl, że dziewczyna równie dobrze mogłaby jej teraz podciąć gardło. Chociaż zapewne przemawiała przez nią chora paranoja.

- Uważaj, zamknij oczy. Inaczej będzie szczypać. – szepnęła dziewczyna, delikatnie dzieląc jej włosy na części i dokładnie je myjąc. Dopiero, gdy woda ostygła, a ona zaczęła drżeć jej ciało na nowo było czyste. A może po raz pierwszy od trzynastu lat? Wyszła z balii, okrywając ręcznikiem i z wdzięcznością nasuwając na ramiona szlafrok siostry. Znów pozwoliła się poprowadzić z powrotem do sypialni, gdzie na łóżku leżała już identyczna do siostrzanej piżama. Założyła ją, przewracając oczami na wskazanie jej miejsca przed toaletką. Opadła z westchnieniem, przyglądając z lekkim zaskoczeniem zaróżowionej cerze. Tavia stanęła za nią, sięgając po szczotkę i zaczynając rozczesywać wilgotne włosy.

- Więc… - zacisnęła usta, gdy odezwały się jednocześnie, a ich spojrzenia spotkały się w lustrze. Uniosła kąciki ust rozbawiona zmieszaniem oraz nieśmiałością siostry, która cicho westchnęła.

- Naprawdę nic nie pamiętasz? – zmarszczyła lekko brwi, przytakując z niechęcią. Pominęła fakt, że idąc korytarzami miała wrażenie, że kiedyś je widziała. Oraz ostatniemu przebłyskowi, gdzie jej siostra krzyczała jej imię, gdy ona tonęła. To nie był najlepszy czas na takie łzawe wspominki.

- Nie pamiętałam nikogo. Nawet ciebie. – powiedziała szczerze, krzywiąc na zranienie w niebieskich oczach Tavii, która jedynie zagryzła wargę i dalej delikatnie rozczesywała jej włosy. – Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie przypadkowe spotkanie z Georgem.

- Nigdy nie przestanę odczuwać wobec niego wdzięczności. – szepnęła dziewczyna, przełykając ciężko ślinę oraz nabierając głęboko powietrza. – Nie umiesz sobie wyobrazić jak to jest… skoro nie pamiętałaś ani mnie, ani rodziców, to nie miałaś za czym tęsknić. Ja za to zostałam z wielką dziurą w sercu i umyśle. Każdej nocy śni mi się dzień, w którym wpadłaś do wody. Widzę twoje oczy, twój uśmiech, słyszę śmiech, a potem uderza fala i… - przyglądała się jak po bladych policzkach ciemnowłosej spływa pojedyncza łza, gdy stara się wziąć w garść. Czuła żółć na języku, słysząc ból oraz wyrzuty siostry. Może miała rację. Może jej ból i strata były mniejsze? Nie chciała mówić o jej własnych koszmarach z głosami ludzi, których nie pamięta. Z krzykiem siostry, na który nie umiała odpowiedzieć.

- Opowiedz mi coś, Tav. – poprosiła, wyciągając do tyłu rękę i splatając palce z palcami siostry. Tavia uśmiechnęła się leciutko, ściskając jej dłoń i uspakajając. – Gdzie jest… matka?

- Och. Aureo, ona… - dziewczyna znów wybuchnęła płaczem, który kolejny raz zaskakująco źle podziałał na jej samopoczucie. Podniosła się, gdy jej siostra zsunęła się na podłogę, ocierając mokre policzki i dalej szlochając. – Ona nie żyje.

I po raz pierwszy od dawna Aurea naprawdę sobie przypomniała.

Wspomnienia wróciły. 




- Ailin, gdzie jest twoja siostra?

Podniosła wzrok znad trzymanych muszelek, mrużąc powieki i rozglądając wokół. Tuż przy niej stanęła wysoka, szczupła kobieta o najszerszym uśmiechu, jaki kiedykolwiek, Ailin widziała. Od razu uniosła kąciki swoich ust, gdy matka musnęła palcami jej policzek i pstryknęła w nos.

- Poszła z Ollim na targ. – westchnęła, przewracając oczami. Nie rozumiała jak siostra wolała przebywać na śmierdzącym rybami bazarze, zamiast z nią siedzieć na plaży. Przecież zalewająca jej stopy woda oraz liczne skarby jakie można było odnaleźć w piasku były o wiele ciekawsze.

- Rozumiem, że ty wolałaś zostać. – Isabelle znowu się uśmiechnęła, chwytając jej dłoń by zobaczyć białe muszelki. – Może zrobimy potem z nich naszyjnik?

- To musimy mieć ich więcej! – krzyknęła radośnie, a po chwili pisnęła, gdy jej matka pociągnęła ją bliżej wody. Biegły szybko, uciekając przed falami, które moczyły ich stopy oraz spódnice sukni. Ailin poczuła słonawy smak wody w ustach, gdy większa fala przewróciła ją i zalała. Zaskoczona, zaczęła się krztusić, ale uspokoiła od razu, kiedy silne ramiona matki ją oplotły.

- Nie bój się, kochanie. To tylko troszkę wody. – wyszeptała do jej ucha, całując w policzek i ocierając twarz z piasku. – Jestem przy tobie.